Miało być krótko. Jedna, góra dwie wizyty w namiotach, gdzie wykonywane były wymazy górników. Aby uzupełnić materiał dokumentalny, który tworzy się od marca 2020 r. Aby uwiecznić dla potomnych najwięcej jak się da z tego wyjątkowego czasu pandemii. A że Jastrzębie-Zdrój to miasto górnicze, oczywistym było dostać się za bramę kopalni. Łatwo pomyśleć, trudniej zrobić…
Na szczęście w Jastrzębskiej Spółce Węglowej pracują osoby, które jak my doskonale rozumieją czas i to, aby zamknąć go w kadrach. Prezes Artur Dyczko uchylił nam drzwi, które dla innych były zamknięte. Mało tego – okazał się człowiekiem wrażliwym na kulturę i doskonale znającym się na fotografii: „Arek Gola… świetny fotograf, Arek Ławrywianiec… pewnie, że znam!” usłyszeliśmy podczas pierwszego spotkania. Dostaliśmy zielone światło nie tylko na wymazy – mogliśmy wejść z aparatem tam, gdzie w naszej opinii się nie dało, gdzie nie było możliwości, gdzie było zakazane…
Miało być krótko. Podczas kilkunastu wizyt wykonaliśmy kilka tysięcy zdjęć – wyszło zatem więcej, szerzej, ciekawiej, różnorodniej. Na fotografiach uchwyciliśmy nie tylko maski, rękawiczki, odkażanie – chcieliśmy pokazać przede wszystkim ludzi walczących z niewidzialnym wrogiem, będących w pewnym momencie na językach większości Polaków. Ludzi, którzy chcieli pomimo wszystkiego przyjść do pracy, zrobić dobrą robotę i wrócić do domu, do swoich rodzin. Którzy jak wszyscy inni – zasługiwali na szacunek i akceptację.
Czy się baliśmy? Chyba tylko tego, że choroba mogłaby przerwać misję, którą przyszło nam spełnić. Czuliśmy, że byliśmy świadkami przełomowych momentów, które należy zapisać fotograficznie. W rękawiczkach, maskach, oparach płynów odkażających, w upale i ciemnościach korytarzy kopalnianych. Byliśmy. A miało być krótko…